Teledysk do mówionego wiersza Czesława Miłosza.Produkcja zrealizowana z udziałem uczniów liceum plastycznego w Opolu pod nadzorem Moniki Nowojskiej. Treść wi
Jeśli macie ochotę na film o opętaniu, warto przypomnieć sobie starsze filmy o demonach i egzorcystach. 1. Egzorcysta (1973 Exorcist, The) - Arcydzieło gatunku, a zarazem jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów wszech czasów.
Mimo, iż nie ma w życiorysie zapisanych wiele ról, to w "Aniołach i Demonach" starała się dorównać reszcie jak najlepiej potrafiła. Obsada jest niewątpliwie atutem filmu. Pisząc tę recenzję nie mogę zapomnieć o znakomitej, genialnej i niezwykłej ścieżce dźwiękowej Hansa Zimmera. Brakuje mi słów, aby określić jego talent.
Aniołowie są kanałami komunikacyjnymi pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Duchami stworzonymi do pomocy i opieki dla innych. Jest ich niezliczona ilość. 1. ARCHANIOŁOWIE - Duchy Ogniste. Mają kolory seledynowo- niebieskie. Najbardziej znanymi są; Archanioł Michał i Gabriel, Książęta Niebios. Skrzydła białe z niebieskimi końcówkami
Fundacja "Być Więcej" zaprasza na warsztaty pt. "Anioły i demony. Wszystko czego o nich nie wiesz..", które odbędą się w sobotę, 12 grudnia w pałacu Rudno. W roli głównej wystąpi Andrzej Tarkowski - Kiliszewski - prawnik, teolog, artysta plastyk, producent i reporter tv, pisarz, autor książek "Traktat o Aniołach" i "Demonica".
09.12.2022. 0. 55. Sen o demonach – znaczenie podstawowe – Podstawowe znaczenie snu o demonach według sennika jest proste – to przestroga. Możliwe, że jesteś wewnętrznie skonfliktowana, ponieważ na co dzień tłumisz swoje potrzeby lub marzenia, taki sen może także oznaczać, że ciąży ci poczucie winy lub regularnie padasz
Prelegent: ks. dr hab. Rajmund PietkiewiczKatolicka Wspólnota Droga Wrocław: 02.10.2018 r. (wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów)Czytania: Jk 4, 1-10; Ps 55
nHbH. 25 sty 14 09:53 Ten tekst przeczytasz w 2 minuty Filmów o Frankensteinie nie sposób zliczyć. Mamy do czynienia z kolejną, swobodą interpretacją powieści autorstwa Mary Shelley. W tym przypadku słowo "swobodna" bardzo dobrze oddaje klimat całego filmu. "Ja, Frankenstein" to niby opowieść o tytułowym potworze, ale jakoś jego właśnie w tym wszystkim zabrakło. Zamiast przedstawienia losów głównego bohatera, mamy odwieczną walkę dobra ze złem, ale żeby było ciekawiej, demony walczą z gargulcami. "Ja, Frankenstein" miał potencjał, ale nie wyszło. To nic innego, jak kolejny film o potworach, który szybko zostanie zapomniany. Foto: Materiały prasowe "Ja, Frankenstein" - kadr z filmu Autorka: Barbara Wiśniewska Adam został stworzony przez doktora Frankensteina. Od mniej więcej 200 lat tuła się po świecie i zabija napotkane demony. Czas leci nieubłaganie i trafia do współczesności w sam środek walki dobra ze złem. Jako jedyny przedstawiciel swojego gatunku znajduje się w centrum zainteresowania obu ze stron. Każda z nich chce poznać jego sekret i dowiedzieć się, jak powstał, aby na jego wzór móc stworzyć własną armię. "Ja, Frankenstein" nie powala oryginalnością. Mamy zagubionego bohatera, który chce dowiedzieć się, kim jest, demony, wszech panujący mrok i wątek miłosny w tle. Dużym zaskoczeniem była dla mnie druga strona medalu, czyli wspomniane gargulce. W filmie nie pełnią one jedynie roli ozdobnej, jak można by zakładać. Gargulce to wysłannicy Boga, którzy dbają o bezpieczeństwo ludzkości i walczą z przedstawicielami zła. A żeby było ciekawiej, mają skrzydła i umierają otoczone niebiańskim blaskiem. Nie wiem skąd pomysł scenarzystów na skrzydlate gargulce, znacznie łatwiej byłoby po prostu pokazać zwyczajne anioły. Może wyszły już z mody? Skąd ich "udoskonalona" wersja. Może miało być ciekawiej? Jeśli tak, to się nie udało. Po co udziwniać i tak mocno odrealniony film? Jak wspomniałam powyżej, głównym bohaterem jest Adam. Mężczyzna, który od wieków poszukuje swojej tożsamości. W tym przypadku kolejna klisza została powielona. Adam nie wyróżnia się niczym specjalnym, a Aaron Eckhart jest nietrafionym wyborem. Ciężko jest uwierzyć, że mamy do czynienia z legendarnym potworem, który straszył swoim wyglądem, gdy na ekranie widzimy pięknego i idealnie zbudowanego Eckharta. Nawet blizny na twarzy i ciele nie oszpeciły go na tyle, aby choć w minimalnym stopniu uwierzyć, że to jest tytułowy Frankenstein. Choć mam do tego aktora sporo sympatii, w tym filmie się nie popisał. Foto: Materiały prasowe "Ja, Frankenstein" - kadr z filmu W całej opowieści uwagę przykuwa jednak charakteryzacja. O ile w przypadku Eckharta w zasadzie jej brak, o tyle charakteryzatorzy poszaleli przy demonach. Z pewnością większość budżetu pochłonęły efekty specjalne, na ekranie pojawiają się maski demonów rodem z horrorów lat 80. i to w dodatku klasy B. Charakteryzacja demonów jest wprost kiczowata. Jeśli miały one straszyć, to zdecydowanie nie spełniły swojej funkcji. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie ich z ludzką facjatą. No ale jak na przedstawicieli ciemnej strony mocny przystało, musieli być brzydcy. Szkoda jednak, że efekt wyszedł całkowicie inny od zamierzonego. Demoniczne maski mogą co najwyżej wywołać uśmiech na twarzy i niedowierzanie, że mamy XXI wiek, a taka charakteryzacja wciąż powstaje i co gorsza, ktoś ją akceptuje. "Ja, Frankenstein" miał spory potencjał. Przeniesienie losów głównego bohatera do czasów współczesnych to dobry pomysł. Jednak w tym przypadku zawiódł scenariusz (bo efekty specjalne stoją na bardzo dobrym poziomie), a raczej jego brak. Może byłoby inaczej, gdyby w filmie przemycono odrobinę humoru, próżno go szukać. "Ja, Frankenstein" od początku do końca jest poważny i mocno gotycki. Co gorsza, zakończenie jest otwarte, a więc można spodziewać się kontynuacji. Data utworzenia: 25 stycznia 2014 09:53 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński hiszpański Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Wymyślają historyjki o jakichś upadłych aniołach czy demonach. Inventan historias Nos dan nombres como los ángeles caídos o demonios. Nasi słudzy mówili o demonach polujących nocami. Nuestros criados hablan de demonios que cazan por la noche. Przestańcie mamrotać o duchach i demonach. Paren de murmurar sobre fantasmas y demonios. Jest tam dużo o czarnej magii i demonach. Había muchas cosas sobre magia oscura y demonios. Myślę, że jest to drugim powodem, dlaczego tak mało słyszy się dzisiaj z kazalnicy o aniołach czy demonach. Yo creo que esa es la segunda razón por la que oímos tan poco sobre ángeles, o demonios, en nuestros púlpitos hoy día. Wracaj do swoich książek o demonach i czarach. Vuelve a tus libros de demonios y brujería. To o tych demonach mowa jest w naszym tekście. Estos son los demonios de los que se habla en nuestro texto. Tak, była też mowa o demonach. Sí, hubo una charla sobre demonios. Pomyśl o demonach, desperacji, rozpaczy. Piensa en... piensa en demonios, desesperación, desolación. Teraz gadacie o demonach i czarownicach. Y ahora habláis de demonios y brujas. Ludzie opowiadają o potworach i demonach. Algunos hablan de monstruos y demonios. Starzy ludzie czasem opowiadają historie... o górskich demonach żeby nas nastraszyć, ale... A veces, los ancianos cuentan historias... de demonios para asustarnos, pero... Nie rozmawiamy o dzieciach, tylko o demonach. No estamos hablando de niños, sino de demonios. Krąży wiele opowieści o demonach, zmiennokształtnych czy dżinach. Hay muchas historias diferentes sobre demonios, mutantes y Djinn. Ludzie opowiadają o potworach i demonach. Hay quien habla sobre monstruos y demonios. Zaczęła mówić o demonach i aniołach. Comenzó a hablar de demonios, ángeles. Mówię o wielkich demonach, które wyłażą spod ziemi. Estoy hablando de grandes demonios que vienen de bajo tierra. Znowu zostałam zesłana do części katalogu traktującej o demonach. Una vez más estoy apartada en la sección demonios del catálogo. Ja mówię o demonach, a pan o policji. Yo hablo de demonios y usted habla de policía. Piszemy o demonach w Księdze Cieni. Escribimos sobre demonios en el Libro de las Sombras, ¿no? Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 152. Pasujących: 152. Czas odpowiedzi: 159 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
FilmDel amor y otros demonios20091 godz. 35 min. {"id":"487524","linkUrl":"/film/O+mi%C5%82o%C5%9Bci+i+innych+demonach-2009-487524","alt":"O miłości i innych demonach","imgUrl":" zaniedbywana przez rodziców trzynastoletnia arystokratka zostaje ugryziona przez wściekłego psa, duchowni uznają ją za opętaną. Nieoczekiwanie sojusznika znajduje w młodym księdzu. Więcej Mniej {"tv":"/film/O+mi%C5%82o%C5%9Bci+i+innych+demonach-2009-487524/tv","cinema":"/film/O+mi%C5%82o%C5%9Bci+i+innych+demonach-2009-487524/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Głęboko zapadająca w pamięć historia zakazanej miłości. Intymna, osobista narracja i język wizualny przywodzący na myśl renesansowe malowidła są doskonałą bazą do przedstawienia tej głęboko zapadającej w pamięć historii zakazanej miłości. Magnetyzująca opowieść osnuta na autentycznych wydarzeniach rozgrywających się w XVIII-wiecznymGłęboko zapadająca w pamięć historia zakazanej miłości. Intymna, osobista narracja i język wizualny przywodzący na myśl renesansowe malowidła są doskonałą bazą do przedstawienia tej głęboko zapadającej w pamięć historii zakazanej miłości. Magnetyzująca opowieść osnuta na autentycznych wydarzeniach rozgrywających się w XVIII-wiecznym Królestwie Peru, w czasach niewolnictwa i inkwizycji. Sierva Maria ma trzynaście lat i jest córką arystokratów, lecz wskutek braku zainteresowania z ich strony wychowuje się wśród niewolników. Gdy dziewczyna zostaje ugryziona przez wściekłego psa, biskup uznaje ją za opętaną i nakazuje zamknąć w klasztorze, gdzie ma zostać poddana egzorcyzmom. Obowiązki egzorcysty obejmuje z polecenia biskupa mnich - bibliotekarz Cayetano Delaura. Ksiądz i dziewczyna ulegają jednak pokusie "demona" znacznie silniejszego niż wiara i rozsądek... Zdjęcia do filmu nakręcono w Cartagenie (Kolumbia). W 2011 roku film był kostarykańskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film obcojęzyczny. Jeżeli ktoś wie, gdzie można znaleźć muzykę z tego filmu, to będę wdzięczna jeśli podzieli się ze mną tą wiedzą. subtelny, niezwykle malarski film. Nie czytałam książki, więc nie porównuję, ale moim zdaniem bardzo warto go obejrzeć. Eliza Triana - zachwycająca, daleka od wszechobecnych kanonów banalnej urody, ciekawe, czy wyrośnie z niej aktorka... Ja ten film polecam, to na pewno nie był stracony czas. film jest jakąś pomyłką, wierzę jednak że książka jest warta przeczytania. Jestem świeżo po seansie - Pablo wymiata! Scenariusz na podstawie jednego z najbardziej wstrząsających opowiadań Gabriela Garcii Marqueza, wybitnego pisarza kolumbijskiego (Sto lat samotności) i laureata Nagrody Nobla. Głęboko zapadająca w pamięć historia zakazanej osobista narracja i język wizualny przywodzący na myśl renesansowe ... więcej Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem mc_aural 2012-05-09 05:32:36
Za klarownym tytułem tego szkicu kryje się barwne spektrum ujęć problemu. Zacznijmy od szatana. Jeden z katolickich teologów w pokaźnym dziele święci swe pożegnanie z diabłem, inny, protestancki, utrzymuje, że duchy i demony należą do świata, z którym nauki przyrodnicze i technika kategorycznie się rozprawiły. A Biblia? Stary Testament nie jest zainteresowany duchami i aniołami, lecz Bogiem jednym i jedynym. W Nowym Testamencie szatan nigdy nie jest przedmiotem przepowiadania Jezusa, który swego działania nie pojmował jako walki z nim. Dopiero po śmierci Jezusa na scenie chrześcijańskiej tradycji zaroiło się od aniołów i diabłów. Wspomnieć też należy o nieprzewidzianych negatywnych następstwach, jakie wiara w szatana wyzwoliła w obłędzie opętania - o polowaniach na czarownice i prześladowaniach Żydów. Inne stanowiska są mniej radykalne. Niektórzy autorzy odrzucają wprawdzie wiarę w demony wraz z opartą na nich praktyką egzorcyzmów, nie negują jednak istnienia szatana. Wielu teologów skłania się ku interpretacji Paula Tillicha, dla którego aniołowie i diabły są "konkretnie-poetyckimi symbolami określonych idei i mocy bytu". Symbole te wskazują na dialektykę istnienia, na nieprzerwaną walkę między budującymi a niszczycielskimi siłami osobowości, społeczeństwa i historii. Główny kierunek wczesnochrześcijański zna trzy różne podporządkowane Bogu duchy: aniołów, demonów i szatana. Warto poświęcić im kilka refleksji. Aniołowie "Czy Pan/Pani wierzy w aniołów?". Z takim lub podobnym pytaniem spotkać się można dość często. Odpowiedź na nie zależy od tego, co pytani rozumieją przez "wiarę". W sensie najbardziej radykalnym i wewnętrznym "wiara" oznacza postawę człowieka, który całkowicie i bez zastrzeżeń powierza się Bogu, postawę, która głęboko wiąże się z miłością i nadzieją. Powierzyć się Bogu znaczy widzieć sens własnego życia w poszukiwaniu i znajdywaniu Boga, w oddaniu się Mu z nadzieją i miłością także w śmierci. Już tutaj jesteśmy na tropie myśli, że wiara w aniołów jest z gruntu inną postawą niż wiara w Boga. Wśród rozlicznych danych biblijnych zatrzymajmy się tylko na tych, które istotę aniołów uwypuklają w ich roli Bożych wysłanników, osłaniających człowieka i towarzyszących mu w umieraniu. W prześledzeniu wielu odnośnych tekstów, które ze względu na rozmiar trudno tu przytaczać dosłownie, Czytelnika pozostawić musimy sam na sam. Co o aniołach mówi nauczanie Kościoła? W epoce średniowiecza zwołany został IV Sobór Laterański (1215), na którym ogłoszono dokument o aniołach, i jest to do dziś jedyna uroczysta oficjalna deklaracja na ich temat: Trzy Osoby Boskie "są jednym wszystkich rzeczy początkiem, stwórcą wszystkiego, co widzialne i niewidzialne, co duchowe i materialne. Ten jeden Bóg wszechmocną swoją potęgą, od początku czasu, utworzył jednakowo z nicości i jeden, i drugi rodzaj stworzeń, tj. istoty duchowe i materialne: aniołów i świat, a na koniec naturę ludzką, jakby łączącą te dwa światy, złożoną z duszy i ciała. Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały przez Boga stworzone jako dobre z natury, ale sami uczynili się złymi". Tę naukę z 1215 roku powtórzył prawie dosłownie Sobór Watykański I (1870). Obydwa sobory nie wspominają o jakiejś rzeczywistej pośredniczącej misji aniołów. W całej historii Kościoła przyjmuje się ich istnienie, lecz nigdy nie zostało ono zdefiniowane jako obowiązujący dogmat, co oznaczałoby, że chrześcijanie "nie muszą" wierzyć w egzystencję tych czysto duchowo-osobowych istot. Chrześcijanin wierzy w Boga Trójjedynego. Mimo to poetyckie pojęcie "anioł" zrosło się nierozerwalnie z ludzkim życiem i przeniknęło do naszego codziennego języka. A bierze się to stąd, że my możemy wprawdzie mieć bezpośrednie przeżycie Boga, jest ono jednak jednocześnie i pośrednie - dokonuje się bowiem poprzez medium "rzeczy stworzonych". Skądinąd zakodowało się w nas cudne przeświadczenie, że w sensie ścisłym ludzie są dla innych ludzi aniołami (oczywiście i na odwrót). Mogą być dla siebie niebem (Gabriel Marcel) i piekłem (Jean-Paul Sartre). Ludzie w ten sposób stać się mogą "wysłannikami i zwiastunami" Boga, innych "dotykać", z sobą "jednać". Wcale nie tak rzadko usłyszeć można przecież wyznanie: "Jesteś moim aniołem". Słowo "anioł" ma to do siebie, że z lekkością przenosi się na drugiego. Istnieje szkockie powiedzenie: "Aniołowie potrafią fruwać, ponieważ traktują siebie lekko". Naturalnie, przestrzegać należy przed ludźmi, którzy dla drugich ustawicznie chcą być "aniołami", ponieważ nie traktują siebie lekko, lecz ze śmiertelną powagą. Aniołowie w ludzkiej postaci istnieją jednak rzeczywiście. Istnieją też siły i moce, pozytywne lub negatywne, które są nieosobowe, a przy tym wywierają na nasze życie decydujący wpływ. Jeżeli wpływy te są pozytywne, wówczas poszerzają się możliwości i horyzonty naszego życia, swobodnie możemy nabrać tchu i odprężyć się. Także i te błogie stany są "wysłannikami Boga", siłami odbudowy, rekonstrukcji, których przeżywanie zawdzięczamy Stwórcy. Często mówi się wtedy o ener- giach, których przypływ człowiek odczuwa niemal fizycznie. O aniołach mówić możemy i tam, gdzie nasze działania i czyny wywarły dobry wpływ na nas samych i na innych. Faktycznie: nasze czyny są naszymi aniołami, dobre czy złe. Także losowe cienie stać się mogą dla nas ochronną tarczą, którą zawdzięczamy rzeczywistości nie z tej ziemi. Istnieją więc "aniołowie" osobowi i nieosobowi. Ideał anioła stać się może jednak antropologicznie bardzo niebezpieczny, ponieważ kwestionuje, względnie deprecjonuje, fundamentalny wymiar bycia człowiekiem - jego cielesność. Teresa z Lisieux, w nawiązaniu do biblijnego passusu: Czyż nie wiecie, że będziemy sądzili także aniołów? (1 Kor 6, 3), przed stu laty postawiła sobie pytanie: Co odróżnia człowieka od aniołów? I odpowiada: Człowiek ma ciało. Podatność na cierpienie wynosi nas ponad aniołów. Między Bogiem a człowiekiem istnieje więź krwi. Bóg jest nam o wiele bliższy od wszystkich aniołów. Aniołowie nie mogą być tak szczęśliwi jak ludzie, albowiem - jak pisze św. Teresa - być lepszym od anioła znaczy być osobą miłującą sercem, ciałem i krwią. Demony - upadli aniołowie Stary Izrael zna wiarę w duchy (demony) wyrządzające szkody, które trawionego gorączką chorego osaczają jak dzikie zwierzęta (por. Ps 22, 13-14) albo jak Bóg wypuszczający z kołczana strzały, aby zadać mu rany (por. Hi 6, 4). Na źródła informujące o pochodzeniu fenomenu demonów natrafiamy dopiero w czasach Nowego Testamentu w opowiadaniu o grzechu i karze aniołów (por. 2 P 2, 4; Jud 6 oraz pozabiblijna etiopska Księga Henocha 6-16). Według tego mitu aniołowie zadający się z ludzkimi kobietami byli karani degradacją i musieli opuścić niebo. Wyrosła na tym gruncie etiologia demonów mówi: Przedstawiane jako giganci półludzkie dzieci upadłych aniołów wzajemnie się zabijają, a z ich zwłok wydobywają się demony, które odtąd, bezcieleśnie, sieją na ziemi spustoszenie. Wykształcenie się wczesnożydowskiego mitu zainspirował starszy mityczny przekaz o małżeństwach bogów z Księgi Rodzaju (por. 6, 1-4). Podczas gdy aniołom obcy jest popęd seksualny i nie rozmnażają się one (por. Mk 12, 25; Księga Henocha 15, 3-6; Tb 12, 19), upadli aniołowie i demony opanowane są przez bardzo silny instynkt płciowy. Pozostając na gruncie Starego Testamentu, trzeba powiedzieć, że za zło odpowiedzialny jest człowiek, że demony i figura szatana nie mają tu większego znaczenia i że nawet u Hioba za sprawcę cierpienia uważany jest Bóg. Pochodzenie grzechu i winy łączone jest z człowiekiem. Właściwe opętanie człowieka przez szatana nie jest w ogóle tematem dla Starego Testamentu. Demoniczne duchy występują tu tylko na peryferiach i raczej w sensie metaforycznym. Nowy Testament zderza się natomiast ze światem, w którym mity grecko-hellenistyczne przenikały już do judaizmu. W języku nowotestamentowym słowo "szatan", względnie "diabeł" występuje tylko w liczbie pojedynczej i jest wyraźnie odróżniane od demonów. Nowy Testament nigdy nie mówi o wypędzeniu diabła, szatan nigdy nie jest przedmiotem egzorcyzmów, lecz występuje jako silny kontrpartner Jezusa i Boga. W roli kusiciela przystępuje wyłącznie do Jezusa. Nowy Testament nie mówi nigdzie, że szatan nakłania człowieka do grzechu lub do złego. A jeżeli Judasz opisany jest jako diabeł albo mąż przechwycony przez diabła, wówczas wyraźnie zarysowany zostaje niepojęty wewnętrzny status tego ucznia (por. Łk 22, 3; J 13, 27). W podobny sposób - jako szatan - przedstawiony zostaje przez Jezusa Piotr, ponieważ usiłuje Go odwieść od męki i śmierci i występuje jako kusiciel (por. Mt 16, 23). Dlatego też w Piotra nigdy nie wmawiano opętania, a jego działaniu nie przypisywano diabelskiego podłoża. Gdy Jezus sam nazwany zostaje przez faryzeuszy szatanem (Belzebubem), wówczas w interpretacji Ewangelisty występuje tenże właśnie jako kontrpartner, który obrazuje negatywną - a przecież z gruntu nierealną -możliwość Jezusa. Nieodparcie powstaje wrażenie, że nowotestamentowi narratorzy pragną wyeksponować Jezusowe "tak" w stosunku do Boga i do woli Ojca. W szatanie ukazana zostaje tylko inna możliwość, "Nie" rzucane Bogu jest jednocześnie upersonifikowane. Inaczej ma się sprawa z demonami. Zaskakujące jest, że w Nowym Testamencie demony nie występują jako siły podżegające do grzechu, podczas gdy w tradycji żydowskiej jawią się jako wspólnicy szatana. Z tym nie spotykamy się w Nowym Testamencie. Demony nie zakłócają bezpośrednio stosunku Boga i człowieka. Owszem, są opisywane jako duchowe siły sprowadzające na człowieka choroby i wyrządzające fizyczne szkody. W liczbie sięgającej aż po "legion" wdzierają się w człowieka i znów mogą z niego wychodzić. Ich opis, szczególnie u Synoptyków, sprawia wrażenie, że człowiek zostaje przez nie opętany, tak że przestaje być sobą. Tego typu zawłaszczenie przez demona nigdy nie jest jednak rozumiane jako osobista wina człowieka - z takim ujęciem sprawy Jezus polemizuje. Również wypędzenie demonów nie jest u Jezusa egzorcyzmem we właściwym tego słowa znaczeniu, jak było to w rytualnym zwyczaju w judaizmie, lecz dokonuje się w kontekście orędzia zbawienia człowieka. Zamanifestowany ma być fakt, że z przyjściem Jezusa świat zostaje oddemonizowany. Pokazane ma być, jak cudownie Bóg działa dla człowieka i uwalnia go od najróżniejszych chorób. Człowiek, miotany przez siły demoniczne, wyzwolony zostaje ku temu, co pozytywne, do zbawienia i pokoju. W tym sensie wypędzanie demonów przez Jezusa staje się znakiem wyzwolenia z ogólnej sytuacji zatracenia człowieka. W ślad za Chrystusem władza nad demonicznymi siłami dana jest także uczniom. W świetle literackich rodzajów biblijnych wypowiedzi można dostrzec, jak mało Staremu i Nowemu Testamentowi zależy na dogmatycznym uściśleniu postaci szatana, złych sił i demonów. Są one raczej formą wyrazu dla permanentnego zagrożenia człowieka. Szatan w potrzasku W intrygę tego krótkiego artykułu szatan wpisał się już siłą rzeczy i dość obszernie w poprzedni paragraf o demonach. Spoglądam na dwa tytuły książek: Realność szatana, swego rodzaju zwięzły almanach o tytułowym "bohaterze", i zeszyt "Lumiere&Vie" z 1993 roku zatytułowany Le diable sur mesure ("Diabeł ponad miarę") w całości poświęcony szatanowi. Nasuwa się myśl, że w niniejszym eseju szatan zasługuje pewnie na osobne zakwaterowanie. W literaturze zagwarantował sobie niepodważalną pozycję. Przykładem tego mogą być chociażby: Pod słońcem szatana Georgesa Bernanosa, Doktor Faustus Thomasa Manna, Esej o diable Giovanniego Papiniego, Rozmowy z diabłem Leszka Kołakowskiego, Diabły z Loudun Aldousa Huxleya czy opera Krzysztofa Pendereckiego o tym samym tytule. Czy wiara w diabła jest filarem chrześcijaństwa? Czy można wierzyć w diabła? Odpowiedź będzie inna, ale równocześnie podobna do tej, gdy pytaliśmy o wiarę w aniołów. Czasownik "wierzyć" w języku polskim występuje w trzech podstawowych kolokacjach: wierzyć w coś - wierzyć komuś - wierzyć w kogoś. Pierwszy modus wierzenia ma charakter raczej neutralny. Inaczej ma się sprawa w dwu pozostałych przypadkach, a więc z wiarą komuś i wiarą w kogoś. Wierzyć komuś (lepiej zawierzyć) to darzyć drugiego głębokim i bezwarunkowym zaufaniem - człowiek wie, że tutaj czeka na niego szczęście. Wierzyć w kogoś jest natomiast synonimem oświadczenia, że tego kogoś, tę drugą osobę się kocha. Język chrześcijański związał te treści ze stosunkiem człowieka do Boga: w sensie pełnym i właściwym wierzyć, zawierzyć i siebie powierzyć możemy tylko Bogu i wierzyć tylko w Niego. Mając to wszystko na uwadze, należy powiedzieć, że w szatana z całą pewnością wierzyć nie można, skoro - wedle chrześcijańskiego wyobrażenia - jest on ucieleśnieniem zła i nieszczęścia. Będąc chrześcijanami, nie możemy miłować Złego. Dlatego też "wiara w szatana" (ani w wiekuiste potępienie) nie mogła znaleźć się w żadnym wyznaniu wiary Kościoła. Postawa chrześcijan w odniesieniu do Złego nie może być oddana za pomocą czasownika "wierzyć", lecz jedynie i wyłącznie przez bezokolicznik "wyrzekać się", co zresztą dzieje się w czasie obrzędu udzielania sakramentu chrztu. W sensie religijnym i teologicznym diabeł nie należy do skarbca chrześcijańskiej wiary. Katechizmowym absurdem byłoby pytanie o wiarę w szatana. "Jednak - ktoś mógłby zripostować - jeżeli nie ma szatana, nie ma i piekła". Tego rodzaju rozumowanie nie ma żadnych podstaw. To, co zwiemy piekłem, może istnieć także bez "wiary w diabła". Krótko mówiąc: grzech jest rzeczywistością antropologiczną, a nie demonologiczną. Innymi słowy, tam, gdzie odpowiedzialność za grzech spada na człowieka, gdzie chodzi o jego zbawienie lub potępienie, tam zawsze i wszędzie zakłada się istnienie osobistej winy jednostki. To nie diabeł może pozbawić człowieka zbawienia, lecz sam człowiek pozbawia się zbawiającego Boga, sam odwraca się od zbawienia. Czy oznacza to, że rzeczywiście możemy pożegnać się z diabłem? Jak dotąd, daleko nie zaszliśmy. Sęk pewnie w tym, że brak nam kryteriów do rozstrzygnięcia zasygnalizowanego w tytule tego podrozdziału problemu. Cóż możemy powiedzieć o Złym, skoro nie jest on przedmiotem bezpośredniego Objawienia? Za przyjęciem poglądu, że szatan jest bytem osobowym, przemawiałyby przypisywane mu cechy: chytrość, kamuflaż, przebiegłość, wyrafinowanie, inteligencja itp. Z drugiej jednak strony - jeżeli pełnia życia cechuje tylko Boga, wtedy to, co jest najbardziej radykalnie przeciwne tej pełni, stacza się nad przepaść nicości. Diabeł to siła niszczycielska, destrukcja, to swego rodzaju "nic". Jeżeli Bóg jest osobowy, to szatan stacza się nad przepaść nie-osoby. Trudno odnosić do niego pojęcie osoby w sensie określonej godności. Szatan jawi się jako zakłamanie, jako perwersja osobowej godności. Joseph Ratzinger, zgłębiając specyficzne właściwości pierwiastka demonicznego, zwraca uwagę na szatańską "bezobliczowość", "anonimowość", która cechuje go jako istotę bytującą "pomiędzy" uchwytnymi kategoriami. Wynika z tego bardzo ważny wniosek: Gdy pytam o to, czy diabeł jest osobą, właściwa odpowiedź winna wtedy brzmieć, że jest on nie-osobą (Un-Person), że jest rozkładem i rozpadem osobowości; dlatego cechą dlań charakterystyczną jest to, że występuje bez oblicza, że jego właściwą siłą jest to, iż jest nierozpoznawalny. Jedno pozostaje w każdym razie pewne, że owo "między" jest siłą realną; lepiej - jest skupiskiem sił, a nie tylko sumą ludzkich podmiotów "ja". Jest to więc jakaś rzeczywistość rozpostarta między dwoma biegunami "ja" i "ty". Ratzinger odwołuje się przy tym do myślenia dalekowschodniego, które choroby psychiczne tłumaczy nie tylko zachwianiem równowagi przez owo "między". To "między" jest siłą decydującą o losach człowieka: moc ta wymyka się spod kontroli "ja". Leszek Kołakowski w Stenogramie metafizycznej konferencji prasowej szatana w usta szatana wkłada słowa: "Nie zależy mi na tym, by moje istnienie było uznane, zależy mi na tym, by dzieło zniszczenia nie osłabło. Wiara albo niewiara w mój byt nie wpływa na rozmiar mojej surowej pracy". Bezosobowość i bezobliczowość decydują o sile szatana. Jeśli nawet istnieje on osobowo, to w sensie tego słowa dalekim od zwykłego, normalnego życia. Całkowita negatywność wymyka się przecież wszelkim próbom dokładniejszych ustaleń. Zbadanie fenomenu opętania też nie prowadzi dalej. Empirycznie nie sposób bowiem rozstrzygnąć, czy dany przypadek opętania da się wyjaśnić za pomocą psychologii, czy też kryje się za nim jeszcze coś innego. Możemy się nie wiem jak wysilać, a szatan pozostanie zagadką, rzeczywistością zagmatwaną, niedającą się rozjaśnić. Pewnie dlatego, że tak mało o nim wiemy, musimy tak dużo o nim mówić. Tajemnica zła należy do permanentnego i podstawowego doświadczenia chrześcijanina. Człowiek bardziej lub mniej wyraźnie i dramatycznie czuje się wystawiony na działanie groźnej rzeczywistości, czyhającej na niego zasadzki, której nie sposób ominąć. Ta potworna moc przewija się we wszystkich naszych doświadczeniach. W tę złą i przewrotną rzeczywistość człowiek czuje się niejako zanurzony. Atmosfera ta jawi się jako - by powiedzieć z łacińska - id (zaimek "to"), jako sytuacja rodzaju nijakiego, ale zarazem kryjąca w sobie moment osobowy. Zło jako takie ukazuje się zawsze dopiero wtedy, gdy dosięga człowieka-osobę; atakuje go w całej jego intymności. Jeżeli człowiek ulegnie temu natarciu, osobowa rzeczywistość ulega zmianie. W tym przedziwnym procesie zło staje się zdarzeniem osobowym. Jednak czy uporaliśmy się ze złem, próbując je "uosabiać"? Ks. Alfons J. Skowronek (ur. 1928), teolog, emerytowany profesor Uniwersytetu kard. Stefana Wyszyńskiego, wieloletni członek Komisji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu i Podkomisji ds. Dialogu z Kościołami zrzeszonymi w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Opublikował między innymi: Sakramenty wiary; Aniołowie są wśród nas; Kim jest Jezus z Nazaretu?
Walka dobra ze złem, anioły i demony, antychrysty… temat stary jak świat, a jednak wciąż stanowi natchnienie dla twórców filmowych, niekoniecznie z gatunku horrorów. Przecież nic tak nie tworzy nastroju grozy jak tradycyjnie ukazana „dychotomia dobra i zła”. Poniżej 7 filmów z wątkiem piekielnym. Hellboy (2004) Na początek produkcja, która leżała najdalej od jakiegokolwiek filmu grozy, no ale przynajmniej tytułowy bohater Hellboya jest synem demona. Adaptacja serii komiksów utrzymywanych w klimacie noir nie wszystkim przypadła do gustu, jednak trzeba przyznać, że Guillermo del Toro na swój sposób tchnął ducha w gatunek filmów o super…, a właściwie o antybohaterach. Nawiasem mówiąc, druga część – Hellboy: Złota armia (patrz: 9 Najlepszych sequeli filmowych), nie tylko jest lepsza od „jedynki”, ale to jeden z moich ulubionych filmów meksykańskiego reżysera. Dziewiąte wrota (1999) Polański po raz kolejny udowadnia swój talent do tworzenia klimatycznych obrazów, w których wyśmienicie przędzie gęstą sieć napięcia. Widz od samego początku zostaje wciągnięty w intrygujące śledztwo bibliofila granego przez Johnny’ego Deppa, który powoli odkrywa coraz bardziej przerażające tajemnice związane z pewną księgą. Constantine (2005) Kolejna po Hellboy’u adaptacja komiksu w tym zestawieniu i kolejny, a pewnie i nie ostatni raz, kiedy fanów oryginału nie zachwyciła adaptacja – czy film jest wierny i czy oddał jego ducha, tego nie wiem, ale przyznam, że często wracam do Constantine‚a i jego specyficznego klimatu, w którym wątki piekielne mieszają się z czarnym humorem. Plus za obsadę: Rachel Weisz, Tilda Swinton w roli archanioła Gabriela i Peter Stormare jako Szatan. Adwokat diabła (1997) To kolejny raz, kiedy Keanu Reeves stawia czoła nieczystym siłom, tym razem w osobie demonicznego (i to dosłownie) Ala Pacino. Chociaż film jest w zasadzie thrillerem o prawniczej etyce, ubrany w jedną wielką aluzję do Fausta czy Raju utraconego, to jako temat do współczesnej opowieści o człowieku i jego konsekwencjach wyboru dobra lub zła, nawet mimo licznych nawiązań, nie jest banalny, a wręcz ogląda się z grzeszną przyjemnością. Dziecko Rosemary (1968) I raz jeszcze Polański, tym razem w swoim kultowym dziele, w którym nic nie jest powiedziane wprost, a widz do samego końca nie wie, czy to, co zobaczył faktycznie się zdarzyło , czy jest może jedynie wyobraźnią głównej bohaterki. Do tego muzyka Krzysztofa Komedy ze słynną kołysanką w roli głównej. Armia Boga (1995) Trochę zapomniany i upchnięty gdzieś w kategorii kina klasy B film, który w rzeczywistości jest naprawdę przyzwoicie skonstruowana historią. Można tu odnaleźć wszystkie dobre elementy z powyższych i poniższych pozycji z tego rankingu: anioły, demony, opętanie, tajemnice religii, kryminalna zagadka, a nawet szczypta humoru, zwłaszcza w wykonaniu Christophera Walkena (Gabriel). No i coś dla fanów – Viggo Mortensen, który pojawia się raptem na kilka minut pod koniec filmu jako Szatan, kradnie całe show dla siebie. Omen (1967) Numer jeden, jeśli chodzi o klasyczny horror, który oprócz mrożącej krew w żyłach historii o antychryście, ma wszystkie atrybuty dobrego klasycznego kina – doborowa obsada, trzymająca w napięciu fabuła, genialna muzyka. Za każdym razem, gdy słyszę Ave Satani autorstwa Jerry’ego Goldsmitha dostaję gęsiej skórki – jest to prawdopodobnie najbardziej przerażający utwór muzyki filmowej, jaki kiedykolwiek powstał. Jeśli mowa o Omenie, chodzi oczywiście o pierwszą część z całej trylogii, bo chociaż pozostałe dwie nie są najgorsze, to jednak nic tak nie przeraża jak nieludzkie spojrzenie małego Damiena. Brrr…
filmy o demonach i aniołach